Post Cz kwi 10, 2008 1:11 pm

Spotkanie z MTJ'tką (jak to dziwnie brzmi)

10.04.08 - po godzinnym rozbudzeniu, położyłem się do łóżka (godzina 4:00). Pozycja na plecach - palce u rąk splecione, nogi ugięte w kolanach. Po godzinnym "rozluźnieniu" położyłem się na lewy bok. Zacząłem śnić. We śnie napotkałem wieczorną porą jakiegoś kolesia po 40'stce. Podszedł i objął mnie. Po chwili dodał: "Pomogę ci". Stanowczo odpowiedziałem "odczep się" i odbiegłem. Znalazłem się nagle w moim łóżku. Leżałem na lewym boku. Poczułem wibracje. Po kilku sekundach usiadł obok mnie w/w facet: "Jestem swojego rodzaju doktorem, pomogę ci wyjść z ciała". Trochę się obawiałem. Ostatecznie się zgodziłem. Poczułem się lekki jak chmurka. Fruwałem pod sufitem. Po chwili miałem wrażenie że ktoś mnie lekko ciągnie za klate. Czujac radosc z lotu uslyszalem delikatny kobiecy szept "Przytul mnie mocno"... Oniemiałem. MTJ kobieta... Po krótkim locie miałem nie odpartą chęć zapytać o coś MTJ. Dziwnie burknąłem, jakbym nie umiał ust otworzyć. Pomyślałem sobie "k.u.r.w.a. wez sie w garsc!" i szepnałem za drugim podejsciem "Kochasz mnie?" - kobiecy głos odparł "Kocham cię". Cały czas sprawdzalem jak wysoko jestem nad dywanem w pokoju (metr). Widzałem pod sobą nagie, jędrne, kobiece nogi :mrgreen:Kobieta, podleciała ze mną do szafy i powiedziała: (problem jest taki ze nie wyraznie slyszalem) "Blablabla... genitalia(ów)", a następnie "blablabla, tak jak oni"... Pomyslalem sobie "Jacy oni?" Wtem MTJ'ka (podoba mi sie ten zwrot :)) zaczela mnie ciagnac w strone podlogi. Kiedy dotknąłem wykładziny, kobieta mnie upuscila i znikła. Znowu zaczalem nieswiadomie snić. Po kilku sekundach sie obudzilem. Ta kobieta mnie tak kochała... Czułem ze jest kims kto nigdy nie przestanie mnie kochac... Takiej milosci nigdy nie czulem w realu. Niesamowite. Byla godzina 5:26 - nie zasnalem juz :mrgreen:Bylem uradowany. Nie wiem dlaczego, ale slyszac ten zajebisty kobiecy glos podczas podrozy, mialem pewien obraz wygladu pani MTJ :)(patrz podpis). Pozdrawiam gorąco