Więc tak, położyłem się spać o 21:30, a o 22:00 chyba już spałem (przed snem troszkę medytowałem).
Pierwszy raz wstałem w nocy o ok. 1:50 i pomyślałem że jeszcze trochę pośpię i potem ewentualnie spróbuje OOBE.
Po 4 godzinach znów się obudziłem i postanowiłem 15 min. medytować
no i znów poszedłem spać.
Kiedy spałem miałem sen, dosyć długi sen więc napisze tylko tyle że wszedłem do domu i minąłem łóżko, no i wtedy do mojego mózgu napłynęła kropelka świadomości i od razu zacząłem mówić sobie :
"To jest sen..."
I wtedy właśnie dostałem paraliżu, wyglądało to mniej więcej tak że nie mogłem się ruszyć, nie mogłem krzyczeć i po chwili dostałem wibracji (dość intensywnych) więc sobie pomyślałem kurde no mam okazje więc wypieprzam z ciała - no i miałem mały problem, a dokładniej leżałem na brzuchu i nie miałem pomysłu jak tu wyjść, więc na sam początek zgiąłem nogi (astralne) i zanim zastanowiłem się jak dalej wyjść to sobie uświadomiłem że zaraz i tak muszę wstać bo do szkoły trzeba iść i wraz z tą myślą wibracje już przeszły.
Jakoś tak musiałem się z wami podzielić moim przeżyciem
Pozdrawiam