[phpBB Debug] PHP Warning: in file [ROOT]/includes/bbcode.php on line 112: preg_replace(): The /e modifier is no longer supported, use preg_replace_callback instead




[phpBB Debug] PHP Warning: in file [ROOT]/includes/functions.php on line 4855: Cannot modify header information - headers already sent by (output started at [ROOT]/includes/functions.php:3948)


Łysiczka Lancetowata

Dział ten jest poświęcony wszelkim "wspomagaczom" ułatwiającym osiagniecie stanu poza ciałem. Programy komputerowe, dźwięki, zioła i inne.

Moderator: Opiekunowie

LD*

Post Cz maja 08, 2008 1:16 pm

Łysiczka Lancetowata

Łysiczka Lancetowata

Obrazek

Łysiczka lancetowata - (Psilocybe semilanceata) - gatunek grzyba należący do rodziny pierścieniakowatych. Ze względu na wygląd i właściwości psychoaktywne łysiczka lancetowata nazywana jest również czapką wolności albo magicznym grzybem. Grzyb dosyć często występujący w Polsce.

Znaczenie:
Grzyb nietrujący, o silnych właściwościach psychoaktywnych właściwych psychodelikom. W celach rekreacyjnych spożywane są w ilości 25-80 sztuk. Wiele osób zażywających grzyby psylocybinowe nazywa je świętymi i przypisuje ich działaniu znaczenie mistyczne. Łysiczki lancetowate zawierają znaczne ilości psylocybiny oraz śladowe psylocyny i baeocystyny. Łysiczki bywają mylone z również niegroźnym kołpaczkiem szorstkozarodnikowym, także zawierającym psylocybinę, jednak w bardzo małym stężeniu.

Najczęstszymi efektami spożycia grzybów psylocybinowych są:
Euforia (objawiająca się między innymi niekontrolowanymi atakami śmiechu)
Efekty wizualne (najczęściej deformujące się przedmioty i otoczenie, również ludzie)
Zmiana percepcji i sposobu myślenia oraz ogólne zmiany postrzegania zmysłowego

źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Łysiczka_lancetowata

----------------------------------------------------------------------

GRZYB - BÓSTWO

Psilocibe Semilanceata - czyli Łysiczka Lancetowata - jest najczęściej spotykanym w Europie Środkowej rodzajem grzyba zawierającym psylocybinę. Ponieważ zawierają mniej substancji aktywnych niż jej amerykańskie odpowiedniki. Dawką pozwalającą odczuć działanie tego grzyba to 20-30 sztuk świeżych lub 30-40 suszonych grzybków. Ilości zmieniające poważnie stan świadomości zaczynają się od 50 sztuk. Nie spotkałem się z doniesieniami o zjedzeniu więcej niż 150 sztuk. Spożycie 100 egz. grzybków (lub wywaru) to już jest naprawdę bardzo wstrząsające przeżycie.
Łysiczka lancetowata jest grzybem delikatnym, który można łatwo przeoczyć. Jej kapelusz ma wysokość 1 - 2 cm, zawsze większą od szerokości, jest uderzająco lancetowato zaostrzony lub wąsko stożkowaty, często z brodawką na szczycie, cienkomięsisty hydrofaniczny; w okresie deszczu śluzowaty niż lepki, ciemnooliwkowo-szarobrązowy lub żółtobrązowy, w czasie suszy gładki, nagi, płowożółty z zielonym odcieniem. Trzon jest bardzo długi, o grubości nie przekraczającej 2-3 mm, mocny, twardy, wygięty, blady lub brązowawy, z jedwabistym połyskiem, przy podstawie często niebieskozielonkawy, silnie przyrośnięty do podłoża podobnie zabarwioną, niebieskozielonkawą grzybnią. Blaszki są szeroko przyrośnięte do trzonu, początkowo oliwkowoszare lub brązowe z odcieniem liliowym, potem czerwonobrązowe lub czarnobrązowe z biało orzęsionym ostrzem, na którym pod mikroskopem są widoczne liczne cheilocystydy. Miąższ nie ma żadnego szczególnego zapachu ani smaku. Wysyp zarodników jest ciemnobrązowy.
Łysiczka lancetowata rośnie w kępach traw na łąkach i przy drogach leśnych od sierpnia do października. Grzyb ten nie jest zbyt częsty i raczej występuje na pogórzu.
W Europie Środkowej wyodrębniono ok. 15 rodzajów grzybów zawierających psylocybinę. Największym współczesnym badaczem - mykofilem, który odkrył dla świata zachodniego halucynogenne właściwości boskich grzybów i z pasją naukowca badał ich działanie, wpływ na człowieka, tropił najwcześniejsze zapisy dotyczące wpływu grzybów na rozwój kultury był Robert Gordon Wasson wraz z żoną Walentyną Puwłowną. Po wieloletnich (od 1927 r.) badaniach, przeszukiwaniu bibliotek i archiwów w poszukiwaniu opisów spożywania i działania "Świętych grzybów" Wasson w czerwcu 1955 r. dotarł do małej wioski w południowo-wschodnim Meksyku o nazwie Huautla de Jimenez, 29 czerwca Wasson i jego przyjaciel - fotograf przyłączyli się do ceremonii spożywania grzybów. Około 10.30 wieczorem Wasson i Allan Richardson zostali poczęstowani dwoma tuzinami grzybów zebranymi nieopodal wioski tego samego popołudnia. Jak pisał później Wasson:
Allan i ja byliśmy zdecydowani dać odpór wszelkim efektom jakie mogą się zdażyć, aby lepiej obserwować wydarzenia w ciągu nocy jednakże wkrótce zauważył niezwykłą harmonię kolorów, a później geometryczne wzory, które mogli widzieć w ciemności, a także liczne "wizje pałaców i ogrodów". Opisał później swoje doświadczenia, jako znaczeniowo równe temu co Grecy rozumieli tworząc słowo "ekstaza" - co znaczy dosłownie odlot duszy z ciała. Doświadczenie trwało do czwartej nad ranem, Wasson zorganizował w następnych latach szereg wielonarodowych ekspedycji, które miały okazję zapoznać się gruntownie z ceremonią spożywania magicznych grzybów, a nawet podzielić się doświadczeniami z rodowitymi Indianami meksykańskimi na temat identyczności działania sztucznie syntetyzowanej psylocybiny CY-19 i CZ-74 4-fosforyloxy-N, diethyltryptainy i 4-hydroxy-N, N-diethyltryptaminy opracowanych w laboratoriach Sandoz pod kierunkiem dra Hofmanna".
Oprócz Wassona kolejnym poważnym badaczem, publicystą i propagatorem "Świętych grzybów" był znany nam z poprzedniego rozdziału dr Timothy Leary.
Z pochodzenia Irlandczvk, katolik, wykładowca psychologii w Harward University, współtwórca (koniec lat pięćdziesiątych) psychologicznej teorii gier zwanej egzystencjalną translekcyjną wymianą zachowań, będącą częścią rodzącej się i modnej w ostatnich latach analizy transakcyjnej. Leary przebywając w lecie 1960 r. na wakacjach w Cuemaraca niedaleko Mexico City, otrzymał w darze od swego przyjaciela - antropologa siedem małych grzybków, które z kolei pochodziły z rąk uzdrowiciela-szamana z pobliskiej wioski. Wrażenia odniesione w wyniku grzybowej przekąski Leary opisywał w następujący sposób:
"...spadałem przez krawędź Niagary doznań w wir transcendentalnych wizji i halucynacji. Następne pięć godzin mógłbym opisać w wielu ekstrawaganckich metaforach, ale ponad wszystko i bez żadnych wątpliwosci było to najgłębsze religijne doświadczenie mojego życia".
Po tym eksperymencie zdecydował poświęcić resztę swojego zawodowego życia jako psychologa na systematyczne badania tego nowego "instmentu".
W krótkim czasie Leary zorganizował grupę ochotników do przeprowadzenia eksperymentów związanych z działaniem psylocybiny. Nadzór nad tymi badaniami miał sprawować Richard Alpert. W marcu 1961 r. Alpert miał przyjemność zakosztować psylocybiny osobiście. Oto fragment opisu tego wydarzenia:
"Siedząc w pokoju gościnnym domu Leary'ego na przedmieściu Bostonu, Alpert widział postać ubraną w strój profesora stojącą kilka stóp dalej i rozpoznal siebie w swojej roli profesora Harvardu. Postać zmieniała się w coraz to inne aspekty jego tożsamości - muzyka, pilota, kochanka, bon-vivanta - które odłączały się od jego ciała. Następnie ku jego przerażeniu zauważył, że ciało podczas patrzenia na nie zaczęło znikać - najpierw przód nóg, potem kończyny, później tors - i wiedział wówczas po raz pierwszy, że to było: miejsce, gdzie istniałem w sposób niezależny od społecznej i fizycznej tożsamości ... poza życiem i śmiercią. Około piątej nad ranem w czasie śnieżycy przeszedł odległość kilku bloków do domu swoich rodziców i zaczął odgarniać śnieg z podjazdu, głośno się przy tym śmiejąc pełen radości".
Leary i Alpert specjalizowali się w analizie transakcyjnej i jednym z pól ich zainteresowań była resocjalizacja młodych więźniów, badania możliwości wyjścia z kręgu prowadzonej przez nich gry-skryptu w "policjantów i złodzeji".
W więzieniu dla młociocianych przestępców o zaostrzonym rygorze Massachusettes Conectional Institution przeprowadzili doświadczenie, w którym 32 ochotnikom penitencjariuszom w okresie sześciu tygodni zastosowano dwie dwutygodniowe sesje psychoterapeutyczne (resocjalizacyjne) z zastosowaniem psylocybiny. W wyniku eksperymentu zauważono, że uczestnicy byli zdolni do wyzwolenia się z zajmowanych dotychczas ról, oraz że potrafili konstruować alternatywny do dotychczasowego sposób życia. Rzeczywistą skuteczność przeprowadzonego eksperymentu miało jednakże wykryć dopiero zwolnienie warunkowe i umiejętność adartacji eks-penitencjariuszy do życia na wolności. Dotychczasowy standardowy wskaźnik powrotu do więzień przebywających na zwolnieniu warunkowym wynosil 64%, w przypadku osób poddanych terapii z użyciem psylocybiny wskaźnik ten obniżył się do 30%! z tego 6 więźniów powróciło z powodu niedotrzymania warunków zwolnienia, dwóch zaś z powodu ponownych wykroczeń. Testy osobowościowe przeprowadzone po eksperymencie wykazały szereg pozytywnych zmian w stosunku do testów sprawdzających przed podaniem psylocybiny. Inne eksperymenty z użyciem psylocybiny przeprowadzone między innymi w ramach Harvard Psylocybin Research Project, miały na celu bliższe zbadanie i poznanie działania tej substancji, możliwości inicjowania mistycznych i religijnych przeżyć i wglądów, wpływu na obraz i sposób percepcji świata po zaprzestaniu działania psylocybiny.
Psylocybina i psylocyna są pochodnymi indolu, zawierającymi jeden atom azotu w cząsteczce co klasyfikuje je w kategorii alkaloidów, posiadają bliski związek strukturalny z serotoniną i bufoteniną. Chemiczna nazwa psylocybiny to ester ortofosforowy 5-hydroksy-N-dwumetylotryptaminy, psylocyna nie zawiera w swoim składzie estru ortofosforowego, przy podawaniu obydwu związków nie zauważono różnic w ich działaniu. Być może cząsteczka ortofosforowa nie posiada psychoaktywnych właściwości.
Psylocybina jest związkiem stosunkowo stabilnym i łatwo rozpuszcza się w wodzie podczas gdy psylocyna ulega łatwo utlenianiu i jest słabo rozpuszczalna w wodzie. Ponieważ działanie syntetycznej psylocybiny i psylocyny jest nie do odróżnienia od efektu spożytych grzybów, prawdopodobnie psylocybina w organizmie jest metabolizowana w psylocynę.
Bezpośrednio po spożyciu grzybów może czasami pojawić się uczucie senności i/lub osłabienia, w niektórych przypadkach nieznaczne mdłości lub nawet skurcze żołądka. Po upływie pół godziny do 45 minut większość osób relacjonuje odczucie ogólnego relaksu. Szczyt wrażeń przypada na około połtorej godziny po posiłku. Całe doświadczenie trwa średnio sześć godzin. Z innych objawów fizycznych można zaobserwować lekki spadek ciśnienia, rozszerzenie źrenic, suchość w ustach. Obserwowany jest zanik apetytu przyjmowane pokarmy odbierane są często jak bezsmakowa papka. Po ok. ośmiu godzinach 80-90% metabolitów zostaje wydalona z organizmu. Niewielkie ilości psylocyny mogą pozostawać w organizmie do tygodnia czasu. Około 25% środka jest wydalana jako nie przetworzona psylocyna. Główny efekt działania psylocybiny w mózgu wydaje się polegać na hamowaniu serotoniny. Jak wynika z eksperymentów przeprowadzonych na myszach, połowa dawki śmiertelnej to 280 mg/kg wagi ciała. Zawartość psylocybiny w grzybach stanowi średnio ok. 2-3% suchej masy, czyli 0,03% świeżych grzybów w których woda stanowi 88-90%.
Dotychczas nie zanotowano śmiertelnego w skutkach przypadku zatrucia grzybami zawierającymi psylocybinę. Sposób oddziaływania psylocybiny na psychikę człowieka jest według wielu badaczy trudny do odróżnienia od efektów wywołanych przez LSD-25 czy meskalinę. Tym niemniej istnieje szereg relacji, które wskazują na różne dostrzegalne różnice, a nawet podkreślające większą intensywność doznań wizualnych w porównaniu do wywoływanych przez LSD. Cytowany uprzednio R. Gordon Wasson w jednym z pierwszych szerszych opisów zauważa:
Grzyby wywołują różny efekt u różnych osób, niektórzy na przykład zdarzają się doświadczać wyłącznie boskiej euforii, która może się przekształcić w niekontrolowany śmiech. W moim własnym przypadku doświadczyłem halucynacji. To co zobaczyłem było bardziej czystym oglądem na cokolwiek, co widziałem wcześniej, w końcu widziałem oczami mojej duszy, nie zaś wyłącznie poprzez prymitywne soczewki moich naturalnych oczu. W dodatku to co widziałem było przerojone ważnym przesłaniem: byłem przejęty grozą. Moje wizje, które nigdy się nie powtarzały, składały się z rzeczy nie widzianych na tym świecie: żadnych samochodów, miast z drapaczami chmur, czy silników odrzutowych. Wszystkie moje wizie posiadały pierwotną jakość: gdy widziałem stalle chóru w renesansowej katedrze, nie były one poczerniałe od wieku i kadzidel lecz tak jakby dopiero co przybyły na miejsce świeżo wyrzeźbione wprost spod ręki mistrza. Pałace, ogrody, górskie i morskie krajobrazy, które postrzegałem, posiadały aspekt nowości i świeżego piękna którego przebłysk czasami dostrzega każdy z nas. Widziałem kilka osob z reguły z większej odległości, jednakże raz zobaczyłem ludzką postać odległą na wyciągnięcie ręki, kobietę większą niż nomalnie, zapatrzoną w półmrok morza. To jest ciekawe odczucie: z szybkością myśli jesteś przeniesiony gdziekolwiek sobie życzysz. I znajdziesz się tam bezcielesnym okiem, zawieszonym w przestrzeni, widzącym, nie widzianym, niewidoczny, niematerialny".
Warto także zwrócić uwagę na spostrzeżenia odnotwane przez Alberta Hofmanna - odkrywcy i badacza LSD, który po spożyciu 32 suszonych Psilocybe mexicana (średnią dawkę meksykańskich Indian) tak opisywał swoje doznania:
Trzydzieści minut po przyjęciu grzybów, zewnętrzny świat zaczął ulegać dziwnym transformacjom. Wszystko przybrało Meksykański charakter. Jako, że miałem dostateczną świadomość, tego że moja wiedza o meksykańskim pochodzeniu grzybów mogła spowodować wyobrażenia wyłącznie meksykańskiej scenerii, starałem się z premedytacją patrzeć na moje otoczenie tak jakby było normalnie. Ale wszystkie moje dobrowolne wysiłki, by patrzeć na rzeczy w ich zwykłej formie i kolorach okazywały się nieefektywne. Bez względu na to czy moje oczy były zamknięte czy otwarte, widziałem wyłącznie meksykańskie motywy i kolory. Gdy nadzorujący eksperyment lekarz podszedł, żeby sprawdzić moje ciśnienie krwi, przekształcił się w azteckiego kapłana i wcale nie byłbym zaskoczony, gdyby wyciągnął nóż z obsydianu. Pomimo powagi sytuacji bawiła mnie obserwacja, jak germańska twarz mojego kolegi przybiera czysto indiański wyraz. W szczytowym momencie działania środka, około 1,5 godziny po jej przyjęciu, wewnętrzny pęd obrazów, w większości o "abstrakcyjnych motywach, gwałtownie zmienił się w swym kształcie i kolorach, osiągnął tak alarmujący poziom, że obawiałem się iż mógłbym być porwany w ten wir form i kolorów i ulec dezintegracji. Po około sześciu godzinach odjazd zbliżał się ku końcowi. Subiektywnie nie miałem pojęcia jak długo pozostawałem w tym stanie. Odczułem mój powrót do codziennych realiów, jako szczęśliwy powrót z dziwnego, fantastycznego, lecz całkiem realnie doświadczalnego świata do starego rodzinnego domu".
Oss i Oeric w swojej książce "Psilocybin: Magic Mushroom Grower's Guide" opisują poniższe efekty.
Stan umysłu spowodowany pełną dawką grzybów jest euforyczny i zarazem pełen spokojnej jasności bez utraty logiki czy klarowności myślenia. Halucynacje widoczne przy zamkniętych oczach są pełne kolorów, wyraziste, mocno wyartykułowane i mogą mieć zakres od abstrakcyjnvch geometrycznych form do wizji fantastycznych krajobrazów i architektonicznych widoków. Tego typu halucynacje są bardziej intensywne gdy spożywa się grzyby w otoczeniu preferowanym przez indian Mazateków: pośród nocy w kompletych ciemnościach. Z drugiej strony jednak, jeżeli ktoś znajduje się w naturalnym otoczeniu i skieruje swoją uwagę na wrażenia dochodzące z zewnątrz odkryje że jego zmysły są nastrojone na najwyższy ton odbioru bodźców i odnajdzie rzadko (o ile w ogole) - wcześniej doświadczaną jasność i wrażliwość słyszenia, czucia i widzenia rzeczy".
Henry Munn - autor pozycji "Hallucinogens and Shamanism" podkreśla znaczącą rolę wokalizacji, wrażeń głosowo-słuchowych związanych z doświadczeniem działania magicznych grzybów. Munn uważa, że psylocybina pobudza centra werbalizacji i mowy w mózgu. Podkreśla, że Indianie słyszą co grzyby do nich mówią. Nie jest to zwyczajne słyszenie głosów, lecz są to ukierunkowane wypowiedzi skierowane do przedmiotu. W swego rodzaju ekstatycznym języku szamani przekazują usłyszaną treść, Indianie z Oaxacan wierzą, że to Bóg dał im te święte grzyby jako nie umiejącym czytać, aby mogli słyszeć przy pomocy grzybów boskie słowa. Szaman w obrzędzie łączenia się z boskimi siłami za pomocą grzybów jest wyłącznie instrumentem przekazującym treść posłania płynącego od uświęconych roślin, jego inspirów psylocybiną, zmultiplikowana zdolność wypowiedzi, przemawianie (śpiew) nieraz, dwoma, a nawet (Lamowie w Mongolii) trzema głosami naraz, jest wyłącznie przekazem świętych, pradawnych treści. W rytmicznych melorecytowanych wypowiedziach nie istnieje rozróżnienie na podmiot wypowiadający treść i przedmiot wypowiedzi, "To" jest wypowiadane i artyktułowane, "To" uzyskuje brzmienie, kształt i energię. Szaman jest emanacją pierwotnych źródeł głosu będących echem stworzenia zarówno świata jak i pierwszych głosów i słów.
Grzyby w swoim działaniu są łagodniejsze od LSD, chociaż doznania są nie mniej intensywne. Grzybowy "trip" wznosi się mniej ostrą amplitudą, jest łagodniejszy w opadaniu i "miękki" w lądowaniu. Chociaż przy końcu może czasem pojawić się znużenie, nie jest ono tak męczące jak czasem się zdarza po LSD z powodu jego dłuższego działania. Indianie pomimo, a może dzięki wielowiekowej tradycji spożywają (z wyjątkiem Szananów) święte grzyby dwa - trzy razy w roku. Boskie grzyby jak każde bóstwo mają różne oblicza - mogą ukazać adeptowi uroki raju, ale mogą też strącić śmiałka w piekielne otchłanie, pełne demonów, cierpiących i wołających o ratunek potępionych postaci. Środki halucynogenne noszą łacińską nazwę psyfchosomimetica - czyli wywołujące stany analogiczne psychozom - psychozy modelowe. Należy zawsze liczyć się z tym, że ktoś może mieć nieprzyjemny, pełen paranoi i lęku "odlot". Co prawda nie zdarzają się śmiertelne przypadki spowodowane spożyciem grzybów, ale realnie odczuwane chwile śmiertelnego zejścia bywały odnotowywane. Grzyby poprzez swoją moc uczą i wymagają szacunku, uczą pokory wobec samego siebie i wobec całego ekosystemu. Bez należytego stosunku do grzybów można znaleźć się w opłakanej sytuacji. Przeciętny człowiek posiada w sobie pewien określony ładunek energii psychicznych, których zapas jest pobudzony i eksploatowany podczas doświadczeń z grzybami. Doznania i doświadczenia przeżyte podczas solidnego "Tripu" wystarczają na bardzo długi okres, niejednokrotnie całe życie.
Rodzaj przeżytych emocji nie jest podobny do tych z rodzaju pobudzających głównie ośrodki przyjemności jak "speedy" typu kokainy i afetaminy. Przeżycia po grzybach pozostają bardziej w sferze doznań mistycznych i intelektualnych. Jednakże "ostra" jazda po grzybach zawsze pozostanie balansem na krawędzi przepaści. Ta przepaść to otchłań z której może nie być powrotu, lub z której powrót może być bardzo długim procesem scalania poobijanej i pokaleczonej psychiki. Dlatego stanowczo odradza się eksperymenty z substancjami halucynogennymi osobom o skłonnościach paranoicznych, depresyjnych, infantylnym i niedojrzałym psychicznie. Nie należy używać grzybów częściej niż robią to Indianie.
Nie jest to środek na nudę, czy sobotni czas relaksu, lub tani rekreacyjny "stuff" zwiększający poczucie rytmu na sobotniej dyskotece. Istnieją liczne przypadki osób, które poprzez cotygodniowe zarzucanie grzybów często połączone z ostrym paleniem trawy, a nawet wąchaniem kleju (osobiście uważam to za skandal i prefanację) doprowadziły się do ostrej paranoi, połączonej z manią prześladowczą i w większości wymagały specjalistycznej opieki psychiatrycznej! W żadnym wypadku nie należy prowadzić po grzybach samochodów, czołgów, koparek czy innych pojazdów mechanicznych, szczególnie nocą. Wyostrzony zmysł wzroku powoduje olśnienia światłami reflektorów innych pojazdów i chwilowy brak widoczności.


Czy ktoś z forumawiczów posiada jakieś doswiadczenia z tym grzybem ???

nrg

Post Pn sie 04, 2008 9:11 pm

Re: Łysiczka Lancetowata

Zgadzam sie z Glutem. Z OBE to to chyba nie wiele ma do czynienia. Przyznaje kiedys testowalem kilka razy. Raczej kosmiczna fazka... Raz nawet bylo przyjemnie. Raz za duza mega-jazda jak dla mnie. Informacje ze wszechswiata moga przytloczyc :) Osobiscie odradzam. Mozna tez sie latwo przejechac...znam przypadki osob ktore skonczyly na pogotowiu na plukaniu zoladka... i nie byli to poczatkujacy w tej tematyce...

tom

Post Wt sie 05, 2008 10:52 am

Re: Łysiczka Lancetowata

Kiedyś jadłem:) całą setke. Do oobe to sie nijak ma, ale do odmiennych stanów świadomości jak najbardziej. I wiele mozna wynieść nauk z tripu :] Z efektów niemiłych to lekki ból brzucha pod koniec, i pocenie sie. To pierwsze mogło być wynikiem wycieńczenia lekkiego bo nie miałem nic do picia przy sobie. Pozatym wszystko git, najbardziej zapadła mi w pamięć euforia. Serotonina zalewa Cie i ja dosłownie zwijałem sie z rozkoszy... a jak próbowałem sie nie ruszac to takie fale euforii przechodziły że płakałem:) a treść tripu jest dosc indywidualna więc nie ma co rozprawiać :]
PAX
Avatar użytkownika

Posty: 624

Dołączył(a): N maja 11, 2008 4:21 pm

Lokalizacja: Sanok

Post N sie 10, 2008 5:52 am

Re: Łysiczka Lancetowata

...:::dać się ponieść i wylądować na drugim brzegu rzeki świadomości:::... wędrowiec do świtu
http://www.obemania.pl/
KOCHAM WAS :)

Post N sie 10, 2008 6:53 pm

Re: Łysiczka Lancetowata

łangielkie grzybki :-)


dream nie trzeba grzybów by wylądować w psychiatryku...

Post Pn sie 11, 2008 4:33 pm

Re: Łysiczka Lancetowata

A ja mam pytanie, to sie je normalnie czy trzeba jakoś przyrządzać ?
Znajdę np 20 takich grzybków, urywam kapelusz i zjadam a nóżkę wyrzucam ? Tak ? :P
Avatar użytkownika

Posty: 624

Dołączył(a): N maja 11, 2008 4:21 pm

Lokalizacja: Sanok

Post Pn sie 11, 2008 5:11 pm

Re: Łysiczka Lancetowata

można wywar, można na surowo (najczęstsza metoda. 20 na pierwszy raz to w sam raz), można sobie zrobić zapiekankę lub zupkę.
...:::dać się ponieść i wylądować na drugim brzegu rzeki świadomości:::... wędrowiec do świtu
http://www.obemania.pl/
KOCHAM WAS :)

Post Pn sie 11, 2008 6:29 pm

Re: Łysiczka Lancetowata

Dragon je sié tylko nózki,kapelusze mozesz poleconym przeslac do mnie ;)

Pamietam czasy jak w moich stronach goscie podjezdzali samochodami,otwierali bagaznik a tam wiadra z grzybami...regularna porcja to 30,40 sztuk na jeden fajny trip za 4zl :!: taki byl wysiew w naturze tamtego lata :) Fajne doznania i masa halucynacji...rzeczywiscie nadmiar moze sié skonczyc plukaniem zoládka.Mozna je gotowac-wtedy pije sie sam wywar.

Dzisiaj znalazlem miejsce gdzie sprzedajá suszonego kaktusa z ameryki poludniowej;produkt zwie sié "don pedro" i ma zawierac cale 2% meskaliny hehehe trzeba bédzie kiedys spróbowac...

Post Pn sie 11, 2008 6:36 pm

Re: Łysiczka Lancetowata

Ostatnio edytowano Pn cze 15, 2009 2:11 pm przez Drag0n, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika

Posty: 624

Dołączył(a): N maja 11, 2008 4:21 pm

Lokalizacja: Sanok

Post Pn sie 11, 2008 7:56 pm

Re: Łysiczka Lancetowata

20 to w sam raz aby sprawdzić o co biega. można oczywiście i z mniejszą ilością próbować. dobra rada: trzeba być pewnym że się ma te grzyby. ja za pierwszym razem miałem niewielkiego stracha iż jakieś trujaki nazrywałem i się to nie najlepiej skończyło. potem nie próbowałem. uważam iż oobe jest lepsze :)
...:::dać się ponieść i wylądować na drugim brzegu rzeki świadomości:::... wędrowiec do świtu
http://www.obemania.pl/
KOCHAM WAS :)

Post Wt sie 12, 2008 9:27 am

Re: Łysiczka Lancetowata

Ostatnio edytowano Pn cze 15, 2009 2:03 pm przez Drag0n, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika

Posty: 624

Dołączył(a): N maja 11, 2008 4:21 pm

Lokalizacja: Sanok

Post Wt sie 12, 2008 12:20 pm

Re: Łysiczka Lancetowata

dobre. badtrip. po prostu za bardzo spanikowałem i przeżyłem trochę niemiłych chwil. a w czasie podróży niestety w dużo większym stopniu kierują tobą emocje
...:::dać się ponieść i wylądować na drugim brzegu rzeki świadomości:::... wędrowiec do świtu
http://www.obemania.pl/
KOCHAM WAS :)

Post Śr sie 13, 2008 3:25 pm

Re: Łysiczka Lancetowata

Tak 20 na początek zdecydowanie wystarczy.
Za pierwszym razem gdy zjadłem grzyby było rewelacyjnie czułem wyraźnie, że moja świadomość się poszeżyła i ogarnęła mnie euforia.
Trwało to wszystko kilka godzin (zjadłem wtedy tylko 15 grzybków).
Natomiast kolejne razy nie były już takie ekstatyczne.
Pojawiły się bardzo silne wibracje (identyczne jak przed Obe) które trwały około godziny. Niestety nie udało mi się opuścić ciała.
Klimat był raczej mroczny ,nieprzyjemny.
Wydaje mi się jednak ,że w odpowiednim miejscu w odpowiednich warunchach halunki mogą być dość skuteczne w wywoływaniu Obe?.
Avatar użytkownika

Posty: 624

Dołączył(a): N maja 11, 2008 4:21 pm

Lokalizacja: Sanok

Post Śr sie 13, 2008 4:22 pm

Re: Łysiczka Lancetowata

tylko czy jak się ma haluny daje się łatwo skupić na wyjściu? no i łatwo to może z głowy wylecieć ...
...:::dać się ponieść i wylądować na drugim brzegu rzeki świadomości:::... wędrowiec do świtu
http://www.obemania.pl/
KOCHAM WAS :)

tom

Post Cz sie 14, 2008 7:26 pm

Re: Łysiczka Lancetowata

bierzesz grzyby żeby wyjść z ciała xD? grzyby mają ducha, tak wiec nie myśl o wychodzeniu tylko daj sie Jemu prowadzić ;)
Następna strona

Powrót do Wspomagacze OOBE

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Alexa [Bot] i 1 gość




Śnienie - rozwój - warsztaty

Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by ST Software for PTF.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL
phpBB SEO